Dziwna historia kobiecej seksualności

Potencja kobiet

Gdyby zastanowić się dobrze na tym co najbardziej zmieniło się w naszym życiu w ciągu ubiegłego stulecie, to większość ludzi postawiłaby zapewne na komputeryzację, może na loty w kosmos. Pewnie też ktoś opowiedziałby się za telefonami. Niegdyś rarytas dla nielicznych, dziś wszyscy nosimy je po kieszeniach. Mamy też telewizję coraz lepszą technicznie i z coraz głupszą ofertą programową…
Jednak nie chodzi o proste pytanie, lecz o zastanowienie się. Wymienione powyżej zjawiska zapewne wiele zmieniły i na nowo ukształtowały społeczeństwo. Ja dodałbym do tej listy postrzeganie kobiecej seksualności. To dopiero jest przełom i rewolucja.

Początek rewolucji

Po wiekach panującej mentalności wiktoriańskiej, kobiety odkryły, że mogą czuć porządnie i mogą traktować seks jak przyjemność. Dla naszych Czytelniczek to pewnie nic odkrywczego, ale dla ich babć lub prababć takie stwierdzenie byłoby niemal gorszące.

Zawsze trafiały się tzw. kobiety wyzwolone, ale zwykle większość pań w minionym okresie traktowała seks jak obowiązek i nic więcej. Dopiero zmiany zaczęły następować po wojnie, a i to nie we wszystkich środowiskach. Bum nastąpił w latach sześćdziesiątych. Jednak jeszcze dziś żyją tacy, którzy uważają, że mężczyzna „musi”, a kobiecie „nie wypada”.

Możliwe, że tekst ten należało napisać wiele lat temu, a nie w epoce, w której na każdym korku reklamuje się środki na potencję i nawet na poprawę libido u kobiet. Możliwe. Jednak nie wszystko jest jasne i dlatego piszę to właśnie dziś. W epoce pozornego wyzwolenia. Chciałbym kilka spraw przedłożyć do zastanowienia. Warto zerknąć na historię, by potem ocenić współczesność.

Królowa Wiktoria, medycyna i psychoanaliza

Niegdyś pośród lekarzy panowała opinia, że oziębłość jest stanem naturalnym cywilizowanej kobiety. Nie będę złośliwy na tyle, by czepiać się oczywistej sprzeczności zawartej w tym stwierdzeniu. Jednak musi nas zastanawiać, dlaczego tak mocno deprecjonowano kobiece libido. Najpierw mieliśmy chrześcijaństwo z kultem dziewictwa, a potem wiktorianizm z już zupełnie chorobliwym podejściem do seksu. To też musiało doprowadzić do dewiacji w samym łonie medycyny. Tzw. kobiecą histerię zalecano leczyć ciągnięciem za włosy łonowe…
Jeszcze bardziej makabrycznie prezentują się stare podręczniki z psychiatrii. Tam propozycja zabiegów nasuwała tak specyficzne skojarzenia erotyczne i sadystyczne, że sam markiz de Sade musiałby się uznać za nędznego amatora. Dziś trudno dotrzeć do tych materiałów, ale wiele lat temu miałem okazję wglądu. Trudno zapomnieć towarzyszące tej lekturze wrażenia.

No i wreszcie mamy Freuda i psychoanalizę. Niby nastąpił przełom, ale przełom ten był dziwaczny. Bynajmniej odtąd kobiety nie miały jeszcze w pełni cieszyć się swoją seksualnością. Freud i jego zwolennicy, a w tym nawet kobieta Karen Horney na podstawie nielicznych przypadków zaburzonej osobowości badanych, uznali, że wszystkie dziewczynki są zazdrosne o męskiego penisa i to ma ostateczny wpływ na całą późniejszą kobiecą seksualność.
Wnioski takie musiały się im nasunąć. Skoro żyli w epoce, w której mężczyzna mógł do pewnego stopnia cieszyć się seksualnością, a kobieta nie, to pewna zazdrość o tę męskość – męską wolność – była niejako logiczną konsekwencją. Czy w normalnych warunkach kobiety zazdrosną mężczyznom penisa? Nie sądzę. Trzeba to jasno powiedzieć. Rewelacje psychoanalizy były uwarunkowane kulturą wiktoriańską i mieszczańską, w której ludzi kochali się jedynie dla prokreacji i czasem wręcz w koszulach z otworami. By przypadkiem za dużo nie zobaczyć.
Jasne, że na uboczu kwitły domy publiczne. Różnie też bywało w poszczególnych krajach, czy środowiskach, ale teorie Freuda wyszły właśnie z takiej represyjnej kultury.

Ofiary minionych epok i przesądów

Cała ta konstrukcja musiała się wreszcie zawalić. Doszło więc do rewolucji seksualnej. Dziś większość kobiet jest świadoma swoich praw i potrzeb seksualnych. To raczej mężczyźni muszą się bardziej starać, by zadowolić partnerki. Tu mógłbym skończyć te rozważania morałem, żyli długo i mieli wiele orgazmów, ale…
Ciągle jeszcze dla sporej liczby pań orgazm to tylko teoria. Są i takie, które wprawdzie go przeżywają, ale bardzo rzadko. Przyczyny bywają różne. Czasami faktycznie brak wyczucia i delikatności partnera. Czasami zaciąży wychowanie. Tak, tak. Nieraz jeszcze wychowanie jest oparte na teorii, że dziewczynkę trzeba wychować na ów ideał wiktoriańskiej królowej lodu. Wiecznie niezadowolona i zawsze oziębła. Potem przychodzi poczucie winy i sprzeczne dążenia. Zamiast radości ze zbliżenia pojawia się lęk.

Czy mogą tu pomóc tabletki poprawiające libido u kobiet? Do pewnego stopnia tak. Łatwiej wtedy ulec swoim zmysłom. Trzeba też jednak przede wszystkim wejrzeć w swoją głębię. Jak postrzega się seks? Czy jest to coś pięknego, czy „brzydkiego i brudnego”? Należy stanąć mocno twarzą w twarz ze swoimi lękami. Dobrze będzie opowiedzieć o nich partnerowi, by był jeszcze bardziej czuły i delikatny.
Bynajmniej nie uważam, że ten artykuł jest spóźniony o kilkadziesiąt lat. Liczne rozmowy z kobietami skłaniają mnie do stwierdzenia, że opisane problemy ciągle są aktualne.

Dodaj komentarz